“Każda kobieta zasługuje na taki poród"
O tym, że poród nie musi być traumą w rozmowie z młodą mamą
Kiedy przekraczam próg, trudno mi uwierzyć, że wciąż jestem w Polsce. Estetyczna przestrzeń, dużo światła, elegancka recepcja, hol z przeszklonym dachem, przez który wpada czerwcowe słońce, a po obu stronach korytarza, niemalże butikowe sklepy. Apteka, kwiaciarnia, kiosk i duża strefa jedzenia, z której dochodzą bardzo zachęcające zapachy.
Szum z dołu szpitala powoli cichnie, w miarę jak wchodzę po kolejnych stopniach na pierwsze piętro. Drzwi do oddziału położniczego, gdzie idę, są duże i zabezpieczone. Jakby dawały sygnał, że to, co znajduje się za nimi, pozostaje w sferze najwyższej intymności.
To, co jako pierwsze uderza mnie na korytarzu oddziału położniczego to… cisza. Nie słychać płaczu dzieci, krzyku kobiet ani nawet krzątaniny personelu. Nie jest to jednak cisza niepokojąca, wręcz przeciwnie. Jest bardzo cicho i bardzo spokojnie.
W szpitalu spotykam się z Agnieszką, która kilka dni wcześniej urodziła córkę. Kiedy strach i emocje opadły, z pełnym przekonaniem mówi mi – Po wszystkim mogę z całą pewnością powiedzieć – Niezwykle szybka reakcja personelu prawdopodobnie uratowała życie mojego dziecka – uśmiecha się delikatnie.
Agnieszka chciała urodzić dziecko naturalnie, taki miała plan. Ciąża przebiegała bez najmniejszych komplikacji, wszystko zostało zaplanowane. Kiedy kilka tygodni wcześniej przekroczyła próg oddziału położniczego Szpitala Damiana, wiedziała, że trafiła w dobre ręce. Została otoczona opieką, która dopiero później miała osiągnąć swój finalny, najwyższy poziom.
Nie mówi o strachu, nie bała się. Wiedziała, że wystarczy telefon, gdyby cokolwiek się wydarzyło i cały zespół będzie na nią czekał. Z tego głównie powodu wybrała Damiana. Miała świadomość, że to jedyna placówka w Polsce działająca na takich zasadach. Jedyna, w której poród nie jest odbierany przez przypadkowy zespół, który akurat jest na zmianie.
O tej unikatowości opowiada mi położna Agnieszka Danaj – Stres jest zredukowany tym, że kobieta wie, gdzie rodzi, z kim rodzi i że ma z nami niezaburzony niczym kontakt. My się nie zmieniamy w trakcie porodu, jeżeli to jest poród naturalny to ten sam zespół pielęgniarsko lekarski jest z pacjentką do końca. Ten sam zespół sprawuje również opiekę nad pacjentką podczas hospitalizacji, a po wszystkim jest dostępny dla niej telefonicznie – mówi.
Później okaże się, że z tej ostatniej możliwości również w niebezpiecznej sytuacji skorzysta młoda matka.
Tymczasem rozmawiamy o tym, jak trafiła na oddział w dniu porodu – Po tym, jak zaczęłam odczuwać skurcze, zgłosiłam się do jednej z państwowych placówek – opowiada – Na powtórnym badaniu KTG pierwszy raz usłyszałam określenie „tachykardia płodu”, wtedy dowiedziałam się też, że życie mojego dziecka może być zagrożone. Niewiele wiedziałam, polecono mi oczekiwać na konsultację ze specjalistą. Siedziałam na plastikowym, twardym krześle kilka godzin. Ja i kilkanaście innych kobiet. Z każdą godziną czułam się coraz gorzej, dziecko nie przestawało kopać, instynktownie czułam, że dzieje się coś złego – wspomina rozżalona.
To był moment, w którym postanowiła wykonać telefon do położnej ze Szpitala Damiana. Pani Agnieszka Danaj odebrała natychmiast, rzeczowo zapytała, co się dzieje i na tyle spokojnie, by nie potęgować lęku, powiedziała – Proszę natychmiast do nas przyjechać – Agnieszka nie czekała ani sekundy. Kiedy dojechała do Szpitala Damiana, cały zespół już na nią czekał. W tym samym czasie, kiedy ona z partnerem była w drodze, położna zorganizowała przyjazd całego personelu.
Od tego momentu wszystko działo się tak szybko, że nie było czasu na strach. Zresztą, Agnieszka mówi o niezwykłej sile spokoju wszystkich, którzy otaczali ją, dziecko i partnera. Wiedziała, co się dzieje, była informowana o wszystkim, ale nikt ani przez chwilę nie wzbudzał w niej paniki. Kiedy o tym opowiada, mówi mi – Każda kobieta zasługuje na taki poród, czułam się spokojna i bezpieczna – dodaje.
O porodzie rozmawiam również z lekarzem ginekologiem – Plan był taki, że rodzimy drogami natury. Wyniknęły jednak komplikacje, które doprowadziły nas finalnie do zabiegu cesarskiego cięcia. Od podjęcia decyzji w ciągu godziny dziecko przyszło na świat – kiedy mówi, sprawia wrażenie kogoś, kto ma pewność, że zrobił wszystko, co w jego mocy, by poród wyglądał tak, jak wyglądał.
Pytam o to, jak różnią się przyjmowane porody, z jakimi sytuacjami zdarza im się zmierzyć – Kobieta w pierwszej kolejności dzwoni do położnej, to ona zawiadamia cały zespół i dba o to, by w komplecie oczekiwał na ciężarną – opowiada – Kiedy rozpoczyna się poród, przyjęta na salę porodową przyszła matka może otrzymać znieczulenie, jeśli tego sobie zażyczy. Dawka jednak jest na tyle odpowiednio oszacowana, by kobieta nie była skazana na leżenie w jednej pozycji. Może w czasie skurczy chodzić, siedzieć na piłce, zajmować komfortowe pozycje, których nauczyła się na przykład w szkole rodzenia. Szanujemy wybory rodzącej i staramy się za nimi podążać, czujnie ją obserwując – dodaje.
Kiedy spotykam się z Agnieszką i obserwuję jej rozmowy ze specjalistami, widzę, jak wyczerpująco odpowiadają na wszystkie jej pytania. Jedną z takich rozmów przeprowadza z anestezjologiem. Lekarka nie tylko odpowiada na konkretne pytania, ale ze szczegółami opisuje różne scenariusze. Jest pewne, że w tej kwestii nie ma przed nią żadnych tajemnic.
Agnieszka opowiada mi o pierwszych godzinach po porodzie – Nie było żadnych problemów. W niedługim czasie po cesarskim cięciu przyszła do mnie położna, spokojnie przeprowadziła mnie przez pierwsze kroki, dzięki temu byłam w stanie wziąć prysznic – mówi jakby lekko zaskoczona – Problemem nie okazało się nawet podnoszenie się do dziecka, kiedy zaczynało płakać. W takim momencie mogłam po prostu poprosić o podejście położną, która mogła dziecko przewinąć, czy podać mi do karmienia. Zostałam poinstruowana, jak opiekować się maleństwem, jak je kąpać, jak dbać o pępek. Ktoś był przy mnie przez cały czas. Z żadnym dylematem nie zostawałam sama – dodaje.
Po tym, jak córka Agnieszki pojawiła się na świecie, do działań włączył się pediatra-neonatolog dr n. med. Maciej Potocki. To on po “wydobyciu” dziecka, zabrał je po to, by wykonać pierwsze badania. Dziewczynka została następnie ubrana i oddana rodzicom. Lekarz sam mówi, że bardzo dba o to, by to ojciec przeciął pępowinę. Jest to w pewien sposób symboliczne.
W trakcie pobytu każde dziecko jest codziennie oglądane przez pediatrę. To nie tylko jednak czas dla niego, ale również dla rodziców. Czas na to, by wyjaśnić im wszystko, co może być niepokojące, na odpowiedzi na najtrudniejsze pytania.
Agnieszka nie kryje wzruszenia, kiedy opowiada o niezwykłej dla niej chwili porodu – Najpiękniejszą rzeczą w czasie cesarskiego cięcia był moment, w którym położna przyłożyła mi dziecko do policzka. Poczułam córeczkę, usłyszałam jej płacz – uśmiecha się – Kiedy przewożono mnie do mojego pokoju, przed drzwiami stał partner z córeczką na rękach. To było niezwykłe, poczułam absolutny spokój. Wiedziałam, że mała jest już w najlepszych rękach – dodaje.
Tekst: Magdalena Woźniak
Zdjęcia: Damian Biegański
Artykuł powstał we współpracy z Centrum Medycznym Damiana.